Grodzisko Gryzy

Nie opodal wsi Gryzy na wąskim przesmyku między jeziorami Dybowskim a Długim znajduje się wzniesienie o wysokości 167 m zwane Grodziskiem. Według Guisego, który na początku XIX wieku inwentaryzował ślady dawnych umocnień obronnych, był to „gród w lesie między  Jurkami a Rogojnami, dwie mile na zachód od Olecka”, noszący nazwę „Grodzisko”. Obecnie wzniesienie porośnięte jest lasem, ale jego kształt jest wyraźnie zaznaczony w terenie. Współcześnie nie prowadzi się tu prac badawczych.

Ryszard Demby w książce "OLECKO Czasy, ludzie, zdarzenia" podaje treści legendy związanej z tym grodziskiem, w którym straszy. W roku 1901 opowiadano, jak razu pewnego mężczyzna idący nocą ze wsi Jurki do Gryz przechodził koło Grodziska i wtedy  nieoczekiwanie pojawiła się panna, która zaczęła go prosić, aby przeniósł ją z góry do granicy Gryz. Nie powinien jednak w czasie drogi za nic w świecie oglądać się za siebie ani bać się, ani wypowiedzieć żadnego słowa. Mężczyzna posłuchał i wziął ją na plecy.
Nagle pojawiły się za nim różnego rodzaju potwory, węże i żaby, które chciały go przestraszyć, a jedna ropucha usiłowała mu wejść do ust. Człowiek ów nie mógł powstrzymać się od okrzyku, który wywołał jednoczesny krzyk dziewczyny: “Zgubiona na wieki!” i spowodował jej błyskawiczne zniknięcie.
Mężczyzna nie powinien był bowiem, według umowy, krzyczeć i dotrzymanie przyrzeczenia miało sprawić, że zatopiony i zaczarowany zamek miał się ponownie zjawić, a on sam miał poślubić tajemniczą pannę i zostać bogatym człowiekiem. Dalej opowiadano o tym wzgórzu, że tam niekiedy duch odbywał swój dziwny taniec i że na wąskim skrawku pola między wzgórzem a Jeziorem Dybowskim leży wielki kamień, na który dziewczyna zamkowa przychodzi się myć. Wreszcie mówiono, że znajduje się tam długie podziemne przejście do Grodziska.

Współrzędne geograficzne:  54° 3'47.96"N   22°18'36.49"E


Ów legendarny motyw tajemniczego Grodziska nie opodal Dybowa posiadał zapewne długoletnią tradycję, gdyż stał się także tematem jednego z wierszy ludowego poety z Małych zawad, Jana Luśtycha, zatytułowanego “Zamczysko”.
Jego treścią są pojawiające się na górze zamkowej “panny” (rusałki) oczekujące wybawienia od chłopca, który jednak nie dotrzymuje obietnic i niweczy wszystkie ich nadzieje.

Zamczysko

Niedaleko od Dybowa
Przykra góra jest zamkowa,
Zamczyskiem ją nazywają
I bajeczkę powiadają.
    Na zamczysku panny były,
    Cóż one tam porobiły?
    Mówią: nie są wniebowzięte,
    Owszem, na ziemi przeklęte.
Niedaleko od zamczyska
Jakieś cudne widowiska
Niegdyś się pokazywały,
Niejednego przestraszały.
    Przy zamczysku, tamój w lesie,
    Kiedy chłopak jeden w lecie
    Konie pasł, z zamczyska wyszły
    Panny i do niego przyszły.
One jego zagadały
I od niego pożądały,
By od nich wierzchem odjechał.
    Bez żelaza wóz być musi,
    Biały konik go poruszy.
    Chłopak na czarnym odjechał,
    Na białym do nich przyjechał.
Jak już pojazd zobaczyły,
Do chłopaka przemówiły:
Ty, chłopczysko, nas wybawisz,
W zamczysku nas nie zostawisz.
    Przeklęta góra zamkowa,
    Ty nas zawiedź do Dybowa!
    W Dybowie z nami nie zginiesz,
    Gdy pierwszy komin ominiesz.

        Dostaniesz od nas pieniędzy,
Nie będziesz już siedział w nędzy,
Gdy się nie obejrzysz w drodze,
A nas nie zostawisz w trwodze.
    Jeśli się oglądać będziesz,
    Od nas złota nie nabędziesz!
    Panny na wóz powsiadały,
    Wcale się nie oglądały.
Odjechały od zamczyska.
Jakież tam były straszyska!
Tam ściękano i brząkano,
I za nimi się puszczano.
    Chłopak począł się oglądać
    I wszystkiemu się przyglądać.
    Przy czym strach dostał niemały.
    Nazad panny iść musiały.
Mówią o nich, że widmują
I nieraz się pokazują
Chłopakowi niejednemu,
Konie w nocy pasącemu.
    Niech chłopacy się uznają,
    A w straszydła nie wierzają!
    Kto jest światłem obdarzony,
    Ten nie wierzy w zabobony.

1866r.

Opracował Józef Kunicki.